Wspominałam już gdzieś o Markowym miodku z Markowej pasieki. No to tutaj jeszcze Markowa dynia Hokkaido z jego własnej uprawy
Zupa z niej była paluszki lizać!
może się nawet pochwalę...
z usmażonymi cienkimi plastrami wędzonego boczku i prażonymi pestkami dyni
Komuś przepis? ;-)
A na koniec mały żarcik:
"Mama?!?"
;-)
Żeby nie było! moje malowanie w tym poście się pojawiło, jakby kto nie zauważył - na pierwszym zdjęciu.
Ps.właśnie przed chwilą wróciliśmy od Marka. Same radości: nowy zapas domowego miodu i jajek od własnych kur, dzień spędzony wśród lasów, stawów, dzikich ptaków i saren,
i CISZY..................
Twoje malowanie z pierwszego zdjęcia jest super. Dzień tak spędzony, jak piszesz z pewnością był super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNIGDY NIE GOTOWAŁAM, ANI TEŻ NIE JADŁAM ZUPY DYNIOWEJ, ALE PO OBEJRZENIU ZAMIESZCZONYCH FOTOGRAFII JESTEM GOTOWA DO DZIAŁANIA I JUŻ NAWET MAM PÓŁPRODUKT OD DOROTKI.ZAMYKAM OCZY I JUŻ WIDZĘ NAPEŁNIONE TALERZE Z PŁYWAJĄCYMI DODATKAMI. DODATKI TO WAŻNA RZECZ, NIE WIEM CZY WSZYSTKIE ZIDENTYFIKUJĘ, RACZEJ NIE, WIĘC BEZ OWIJANIA W BAWEŁNĘ PROSZĘ PANIĄ O POMOC. BEZ POŚPIECHU OCZYWIŚCIE. POZDRAWIAM JG.
OdpowiedzUsuń