.Przedstawiam Wam moje ręcznie malowane szkło, które tworzę dla innych i dla siebie .

piątek, 11 stycznia 2013

Kot na drodze. Mlecznej.


Jaki Kot?? No właśnie...
Dobrze jest czasem pozaglądać na inne blogi, co bywa inspirujace ;)
Otóż znalazłam dziś taką piękność:




Zdjęcie pochodzi z przesympatycznego bloga pt. OKRUCHY CHWIL, na który dziś przypadkiem zabłądziłam, a potem ...zostałam na dłużej. Od dziś jest to też strona, którą macie możliwosc odwiedzić wprost z mojego bloga - załączyłam link w polecanych blogach. Polecam, bo warto.

Ale wracając do tematu - rzeczony Kot, z całością swojego jestestwa, łaził mi po głowie tak mocno, że coś musiało z tego powstać. No i tak oto:









No i  jak? :)

****

12 stycznia 2013 r. 
dopisek w odpowiedzi na zapytanie Dragonelli, zadane mi w "komentarzach" do nin. posta.

Pytanie brzmiało - czy ta filiżanka powstała na zmówienie czy "ot tak?" 
Odpowiedź brzmi: Najzupełniej i najzwyczajniej "ot tak"! :) A dokładnie to tak, jak to opisałam powyżej - przez przypadek, wczorajszego dnia. Ktoś mi wpisał miły komentarz pod moimi „Pozłacanymi drobiazgami”, więc jakby naturalną koleją rzeczy weszłam na nick tej Osoby żeby przejść do Jej blogu i zajrzeć czym też się zajmuje, a potem pokrążyłam jeszcze po różnych "zaczepionych" linkami blogach. W trakcie tej wędrówki jakoś trafiłam na OKRUCHY CHWIL, gdzie od pierwszego wejrzenia poraził mnie „Kot na mlecznej drodze”! J. Ten błękit nie dał mi już spokoju. Na stole-pracowni wraz z innymi rzeczami, do pomalowania lub aktualnie malowanymi, od wielu dni stała biała porcelanowa filiżanka, trochę nijaka, która kusiła mnie Nowym. Nowe oznaczało w tym przypadku pragnienie pomalowania nie szkła tym razem, a ceramiki i jej wypalenia w piekarniku aby utrwalić farby w niewypróbowany dotąd przeze mnie sposób. (Szkło i farby witrażowe – czym do tej pory się posługiwałam - nie wymagają wypalania). Nie przychodził tylko pomysł na tę filiżankę, wiec stała tam i cierpliwie czekała na cud.
Po obejrzeniu Kota nie miałam najmniejszych wątpliwości! J Pomyślałam jak dobrać farby i technikę żeby się „wstrzelić”, tylko żeby było a propos – a nie „dosłownie”. Dręczyła mnie niecierpliwość, bo miałam wczoraj bardzo dużo pracy przy komputerze, która wymagała ciągłego zaangażowania i dodatkowo wielu maili i telefonów. Więc Nowe czekało, a tymczasem w głowie pomiędzy mailami kłębił mi się zwitek błękitno-złotych myśli po których spacerował niebieski kot z ogonem jak drabina J
Jak już wreszcie dopadłam Nowe – to chyba w kwadrans było po sprawie. Po wyschnięciu farby - tak na „milion” procent, bo sucha to już była wczoraj – zamierzam wypalić ją jutro zgodnie z wszelkimi instrukcjami, poradami fachowców, i z nadzieją że mi nie pęknie ;)
Na blogu OKRUCHY CHWIL złożyłam serdeczne podziękowania za inspirację, a jednocześnie mam wielką nadzieję, że spodoba się Autorowi taki sposób propagowania i popularyzacji Jego strony J
Przyznam się, że tak mnie przykuła reszta tej twórczości, że zakończyłam wizytę dobrze koło drugiej w nocy. A jeszcze nie obejrzałam wszystkiego i pewnie mi daleko! Jest ciepła, liryczna – wręcz chwilami wzruszająca, a jednocześnie niezwykle zabawna, w bardzo inteligentny sposób. Dodatkowo jest w niej jakaś doza autoironii w takim stylu, który bardzo lubię i cenię. A wszystko polega na małych obrazkach /czasem zdjęciach/ z kapitalnymi  opisami, które wiele dobrego mówią o Autorze, którego serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
Posted by Picasa

10 komentarzy:

  1. Gratuluję poszukiwań, są takie zimowe i ciepłe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Edytko. To dla mnie naprawdę wielkie co mowisz.

      Usuń
  2. Tym razem pobiłaś samą siebie - to jest po prostu cudne :) I jak widać koty to niezwykle inspirujące stworzenia.

    To było robione dla kogoś na zamówienie, czy ot tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga moja Dragonello. Pozwól że Tobie odpowiem w poście, bezpośrednio pod zdjeciami. Poruszyłaś lawinę i ona poszła... ;)

      Usuń
  3. nałaziło się kocisko, a efekt genialny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem Wam jak to było na prawdę. Filiżanka została zrobiona ze szkła pochodzącego z innej planety. Na tej planecie jest biało, a maleńkie niebieskie koty spadają z nieba w formie deszczu. Jest ich tyle, co kropel w naszych ziemskich opadach. Jednak Obraz tej historii jest niepełny, bo skąd złote ciapki? Istnieje pewne stare angielskie powiedzenie "raining cats and dogs", co znaczy dokładnie tyle, że pada bardzo! Czemu na rysunku nie widać psów zgodnych z angielskim powiedzeniem? To proste. Widać, że planeta jest usiana kotami i psami w formie maleńkich niebieskich i złotych kleksów. Psów nie widać, bo to akurat końcowa faza opadów, więc rysunek przedstawia ujętego w niepospolitej pozie, ostatniego, niebieskiego kota w fazie deszczowej - na chwilę przed dotarciem do białej planety poniżej. Tym czasem wszystkie włosozłote psiaki już dawno opadły.

    Nie wiadomo skąd Anglicy wiedzieli o planecie i panujących na niej warunkach zoo-atmosferycznych, ale na szczęście wiemy wreszcie jaki sens ma to bezsensowne na pozór powiedzenie...

    OdpowiedzUsuń
  5. przyznaję! zdemaskowałeś mi i zdekonspirowałeś niecną próbę pominięcia psów (włosozłotych) w tej sprawie! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałaś się solidnie natrudzić, aby znaleźć na białej planecie szkło, które ma więcej Niebieskich "Kleksów", niż złotych "Ciapków", podczas gdy na rysunku stosunek liczebny jest zgoła odmienny. Myślałaś, że nikt nie zwróci uwagi na "Ciapki", jeśli będzie ich maciupko, co? Otóż Pamiętaj! Nawet najsumienniej przygotowana mistyfikacja nie umknie sprawiedliwości dziejowej. ;)

      Ps. Filiżanki są przeładne.

      Usuń
  6. o rany! :D :D teraz to już się spłakałam :D
    I niech nikogo nie zmyli ta uśmiechnięta buźka, podstępnie - acz misternie - sklecona z literki de i dwukropka!
    Płaczę i kropka! :D
    bezlitośnie zdekonspirowana, napiętnowana, wytknięta paluchem sprawiedliwości... (dziejowej)

    OdpowiedzUsuń