.Przedstawiam Wam moje ręcznie malowane szkło, które tworzę dla innych i dla siebie .

sobota, 26 stycznia 2013

Wypalanie Kota ;)

 
 
 
Posted by Picasa

Jak pewnie pamiętacie, ostatnie moje nibydzieło Kot na drodze powstało we współudziale z ceramiką. To pierwsze takie, bowiem wcześniej - jesli ktoś od dawna tu zagląda to wie - wyłącznie szkło mi było w głowie. Obiecałam tu ostatnio, że je wypalę w piekarniku metodą domową, która nota bene jest mi zupelnie obca :) Ale od czegóż ciekawość świata i internet? No więc poczytałam i przede wszystkim wreszcie znalazłam chwilę żeby się tym zająć. Postanowiłam, że DZIŚ jest ten dzień, kiedy użyję rzadko stosowanego w moim domu piekarnika, i najpierw wypalę wreszcie tę filiżankę (to znaczy spróbuję! bo Bóg raczy wiedzieć co mi z tego wyjdzie :), a po niej - regularnego Murzynka (moje ciasto ulubione, które jeszcze jedynie i wyłącznie chce mi się czasem samej upiec; przepis szybki, więc w biegu zdążam ;)) Będzie na poczęstowanie konikowego towarzystwa wieczorem na ujeżdżalni.
.......
Podczas kiedy robiłam te zdjęcia i pisałam, minęło zaplanowane 45 minut i w tej chwili właśnie miałam minutę przerwy w pisaniu kiedy wstałam aby wyłączyć piekarnik. Nic nie pękło. To juz dobrze! ;) Piekarnik konwektorowy (to ponoć lepiej dla filiżanek i Murzynków), więc jeszcze teraz po wyłączeniu szumi sobie cichutko i usypiająco, i w tej sennej i ciepłej atmosferze filiżanka poczeka kolejne minuty (45? może), aż wystygnie, nim ją wyjmę. Na pierwszy rzut oka przez szybkę wygląda, że "nic się nie przebarwiło i nic nie wyblakło" ;)) (jak głosi pewna reklama telewizyjna jakiegoś środka do prania czy odplamiania :). Wyczytałam, że przy nieodpowiednio zastosowanym procesie wypalania istnieje ryzyko przebarwienia czy wręcz zbrązowienia farby (o pękaniu już wspominałam). No ale za wcześnie na fanfary. Pożyjemy - zobaczymy. Dam znać!

piątek, 11 stycznia 2013

Kot na drodze II










 
Posted by Picasa

Kot na drodze. Mlecznej.


Jaki Kot?? No właśnie...
Dobrze jest czasem pozaglądać na inne blogi, co bywa inspirujace ;)
Otóż znalazłam dziś taką piękność:




Zdjęcie pochodzi z przesympatycznego bloga pt. OKRUCHY CHWIL, na który dziś przypadkiem zabłądziłam, a potem ...zostałam na dłużej. Od dziś jest to też strona, którą macie możliwosc odwiedzić wprost z mojego bloga - załączyłam link w polecanych blogach. Polecam, bo warto.

Ale wracając do tematu - rzeczony Kot, z całością swojego jestestwa, łaził mi po głowie tak mocno, że coś musiało z tego powstać. No i tak oto:









No i  jak? :)

****

12 stycznia 2013 r. 
dopisek w odpowiedzi na zapytanie Dragonelli, zadane mi w "komentarzach" do nin. posta.

Pytanie brzmiało - czy ta filiżanka powstała na zmówienie czy "ot tak?" 
Odpowiedź brzmi: Najzupełniej i najzwyczajniej "ot tak"! :) A dokładnie to tak, jak to opisałam powyżej - przez przypadek, wczorajszego dnia. Ktoś mi wpisał miły komentarz pod moimi „Pozłacanymi drobiazgami”, więc jakby naturalną koleją rzeczy weszłam na nick tej Osoby żeby przejść do Jej blogu i zajrzeć czym też się zajmuje, a potem pokrążyłam jeszcze po różnych "zaczepionych" linkami blogach. W trakcie tej wędrówki jakoś trafiłam na OKRUCHY CHWIL, gdzie od pierwszego wejrzenia poraził mnie „Kot na mlecznej drodze”! J. Ten błękit nie dał mi już spokoju. Na stole-pracowni wraz z innymi rzeczami, do pomalowania lub aktualnie malowanymi, od wielu dni stała biała porcelanowa filiżanka, trochę nijaka, która kusiła mnie Nowym. Nowe oznaczało w tym przypadku pragnienie pomalowania nie szkła tym razem, a ceramiki i jej wypalenia w piekarniku aby utrwalić farby w niewypróbowany dotąd przeze mnie sposób. (Szkło i farby witrażowe – czym do tej pory się posługiwałam - nie wymagają wypalania). Nie przychodził tylko pomysł na tę filiżankę, wiec stała tam i cierpliwie czekała na cud.
Po obejrzeniu Kota nie miałam najmniejszych wątpliwości! J Pomyślałam jak dobrać farby i technikę żeby się „wstrzelić”, tylko żeby było a propos – a nie „dosłownie”. Dręczyła mnie niecierpliwość, bo miałam wczoraj bardzo dużo pracy przy komputerze, która wymagała ciągłego zaangażowania i dodatkowo wielu maili i telefonów. Więc Nowe czekało, a tymczasem w głowie pomiędzy mailami kłębił mi się zwitek błękitno-złotych myśli po których spacerował niebieski kot z ogonem jak drabina J
Jak już wreszcie dopadłam Nowe – to chyba w kwadrans było po sprawie. Po wyschnięciu farby - tak na „milion” procent, bo sucha to już była wczoraj – zamierzam wypalić ją jutro zgodnie z wszelkimi instrukcjami, poradami fachowców, i z nadzieją że mi nie pęknie ;)
Na blogu OKRUCHY CHWIL złożyłam serdeczne podziękowania za inspirację, a jednocześnie mam wielką nadzieję, że spodoba się Autorowi taki sposób propagowania i popularyzacji Jego strony J
Przyznam się, że tak mnie przykuła reszta tej twórczości, że zakończyłam wizytę dobrze koło drugiej w nocy. A jeszcze nie obejrzałam wszystkiego i pewnie mi daleko! Jest ciepła, liryczna – wręcz chwilami wzruszająca, a jednocześnie niezwykle zabawna, w bardzo inteligentny sposób. Dodatkowo jest w niej jakaś doza autoironii w takim stylu, który bardzo lubię i cenię. A wszystko polega na małych obrazkach /czasem zdjęciach/ z kapitalnymi  opisami, które wiele dobrego mówią o Autorze, którego serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
Posted by Picasa

Słonecznik z innej planety

 
Posted by Picasa

Pozłacane drobiazgi

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Posted by Picasa